Opis filmu Bad Boy

Patryk Vega wybrał przedziwny sposób promocji "Bad Boya". Tuż przed premierą reżyser wyszedł na tournée po mediach, zapowiadając, że dopiero następne działanie będzie "doskonałym prawdziwym obrazem w jego istnieniu". Gdy w takim razie powinniśmy traktować poprzednich 14 tytułów w dorobku twórcy "PitBulla"? Jako wprawkę? Żart? Odhaczone funkcje w biznesplanie? Interesuje mnie także, dlaczego Vega zdecydował się nagle przywdziać wór pokutny. Czy bezlitosna samokrytyka jest wyłącznie elementem nowego wizerunku uduchowionego ascety, lub same wychodzi ze dostępnej refleksji, iż dotychczasowa formuła jego kina wybrała się? Oglądając "Bad Boya", a także zeszłoroczną "Politykę", trudno pozbyć się wrażenia, że autor "Botoksu" stracił impet. Żeby nie Antoni Królikowski, nowy film dostarczałby tyle samo emocji co mecz ligi okręgowej. https://filmyzlektorem.pl/

Od momentów debiutanckiego "PitBulla" Vega daje kolejnym aktorom szansę na ucieczkę z niewygodnych szufladek. To dzięki niemu Andrzej Grabowski z Ferdynanda Kiepskiego zmieniłem się w konkretnego aspiranta Gebelsa, i Maja Ostaszewska - gwiazda elitarnych przedstawień Warlikowskiego i Jarzyny - podbiła serca masowej widowni jako luksusowa dresiara Olka. W "Bad Boyu" Królikowski (kojarzony dotąd często z ziem malowanych chłopców w trybie "Bodo" albo Beksy z "Centra 44") przechodzi równie radykalną metamorfozę. Jako buzujący testosteronem, ścigany przez upiory przeszłości stadionowy chuligan Pablo aktor rozsadza ekran drapieżną charyzmą. Jego bohater to bezwzględny self-made man, który siłą ciąży i wielkimi pięściami toruje sobie metodę na szczyt. Kiedy trzeba, rozwiąże problemy małżeńskie piłkarza przy pomocy młotka albo ukartuje wielomilionowy biznes z handlarzami narkotyków. Dzielnie sekunduje mu Piotr Stramowski w ciekawej dla siebie roli herszta kibolskiej bandy, któremu substancje psychoaktywne wykonały z środka krupnik.

Niestety, nawet popisowe kreacje obu mężczyzn nie są w stanie odwrócić uwagi od niedogotowanego, nużącego scenariusza. OK, produkcje Vegi zupełnie nie były warsztatowymi diamentami, ale chroniły je - choć w moich oczach - reżyserski zapał oraz urok obscenicznego kina eksploatacji. Nie umieć czemu, w "Bad Boyu" do Vegańskiego kociołka dorzucono "Księcia" Machiavellego, biblijny motyw Kaina i Abla, a nawet wątek rozwiedzionej pary próbującej ponownie zbliżyć się do siebie po ciężkiej śmierci dziecka. Niestety, próby uszlachetnienia niewyszukanej konwencji uwypukliły jedynie wszystkie słabości stylu Vegi: grepsiarstwo, niechlujną realizację, bezradność w budowaniu pogłębionych, wiarygodnych psychologicznie postaci. Z początku tej jedynej cierpią zwłaszcza Maciej Stuhr i Katarzyna Zawadzka - on jako emocjonalnie pokiereszowany stróż prawa, ona w istoty prawniczki rozdartej między poczuciem obowiązku a miłością do Pabla.

Jeśli brali na ostatnie, że "Bad Boy" wzbogaci Waszą wiedzę na problem patologii w świecie polskiej piłki nożnej, możecie liczyć dalej. W optyce Vegi rodzimy futbol niewiele dzieli się od pracy zdrowia z "Botoksu" albo środowiska partyjnych działaczy z "Polityki". Moralność poszła w diabły, wszystkim rządzi kasa, i ludzie wyodrębniają się na nieprzyjemnych również nadal gorszych. Nawet chuligańska solidarność oraz żarliwe przywiązanie do barw klubowych, które początkowo powtarzają się tu substytutem biologicznej rodziny, ostatecznie przedstawiają się pustym symbolem. Unia broni, Unia radzi, Unia w celu cię wysadzi.

Last updated